niedziela, 28 listopada 2010

Dekoracji ciąg dalszy...

    Nieustający szał dekorowania mieszkania na święta wciąż nie mija, dlatego poczyniłam kolejnych parę ozdób. Na początek udekorowałam troszkę kulę z mchu.






   Po udanych zakupach udało mi się zdobyć nowe materiały, więc piękna sukieneczka w niebieską kratkę poszła pod nożyczki i powstały nowe serduszka. Na razie nie znalazły jeszcze swojego miejsca dlatego leżą na koszu, który również czeka na pomalowanie. Jednakże cięższe prace ciągle odkładane są na później ze względu na bezustanny brak czasu.
   Chwilkę dla siebie udaje mi się znaleźć po całym dniu opiekowania się Zosieńką, kiedy już smacznie śpi w swoim łóżeczku. A często bywa tak, że zmęczona legnę przed telewizorem mimo wcześniejszych planów.







   No i oczywiście nie może zabraknąć w tym wszystkim uroku świec, dlatego zaszalałam i dokupiłam parę bardzo urokliwych, a przy okazji powstały fajne kompozycje.
   Jutro w planie zakup choinki, musi być mała, w doniczce i dość nieprzeciętna ponieważ po świętach planujemy wkopać ją w ogrodzie.
   Dzisiaj kupiliśmy też regał do salonu, czeka nas trochę pracy przy nim i wciąż nie mogę zdecydować się na kolor, ale to już w kolejnych postach. Na razie leży w garażu porozkręcany na części pierwsze, przyjdzie i na niego kolej :)






Na koniec najpiękniejsza dekoracja. Nadaje klimat świąteczny każdemu pomieszczeniu. A jej uśmiech rozpogadza każdy dzień :)










poniedziałek, 22 listopada 2010

Dekoracje świąteczne


    Ruszyłam całą parą z wystrojeniem mojego mieszkanka. Tyle pomysłów znalazłam na waszych wspaniałych blogach, że sama nie wiedziałam od czego zacząć.
    Ostatnio kompletowałam różności, z których wyczarowałam kilka dekoracji. Mam nadzieję, że się wam spodoba.
    Zacznę od tego, że maszyna przywędrowała od mojej mamy i mój Sebcio nauczył mnie podstaw szycia, ku mojemu zdziwieniu nie było to takie trudne. Poczyniłam więc dla rozgrzewki te oto serduszka, które pięknie prezentują się na drewnianej belce.



   Ostatnio za 3 zł udało mi się wyszperać w starociach ten oto patykowy wieniec, obwiązałam go czerwoną wstążką i zawiesiłam na drzwiach balkonowych.




    U nas w ogrodzie rośnie leszczyna, w tym roku bogato obrodziła orzechami, całkiem apetycznie wyglądają
w wysokim wazonie, tak jesienno-zimowo.






    Niedzielny poranek ze względu na przyzwoitą pogodę wykorzystany na spacerek po lasku nadmorskim. No i nareszcie miałam okazję nazrywać mchu, ponieważ już od kilku dni chodziły za mną kule mchowe.
Miałam spory dylemat w ich robieniu, czy czekać kiedy mech przeschnie, czy użyć kleju.
    W końcu wczoraj nie mogąc już dłużej czekać zdecydowałam się, że jeszcze nie wyschnięty przymocuję do kuli za pomocą kawałków wygiętych drucików i ostatecznie będą schły u nas w mieszkanku.
    Nie wiem jeszcze czy uda im się zachować kolor, ale o tym przekonam się za jakiś czas, może dotrwają takie pięknie zielone do świąt.



    Jeszcze dodam jakąś wstążkę, jak uda mi się wyrwać do pasmanterii bo całymi dniami zajmuję się moją Zosieńką, a do miasta jest spory kawałek. Ale już w środę planuje skok na secondhand i powrót z nowymi materiałami. Poluje na jakiś fajny materiał w kropki.
    Z resztek mchu w chwili natchnienia wymodziłam taki skromny stroik.





   Pozdrawiam serdecznie z nadzieją, że ktoś zajrzy na mój blog i spodoba mu się choć troszkę, na pewno zmotywuje mnie to do dalszej pracy.
   Na razie zmykam, dzisiaj mam w planie malowanie odcisków dłoni i stópki Zosieńki z masy solnej.








środa, 17 listopada 2010

Królik dla Zosieńki

Nareszcie! Skończyłam królika, którego postanowiłam uszyć 2 miesiące temu. Jakiś czas temu zobaczyłam takiego w sklepie internetowym decobazaar, a nie dawno na stronie cafeart znalazłam opis jak go uszyć. I oto jest z nami. Szyłam go z myślą o mojej córeczce, na razie jest jeszcze zbyt malutka nie mniej na jego widok aż pisnęła z zachwytu. Chyba jej się spodobał, a dokładniej ona bo wyszła mi z tego pani królikowa, tylko dlatego, że łatwiej było mi uszyć sukienkę niż spodnie. Moje zdolności co do szycia są mizerne, maszyna to wogóle dla mnie jakaś magiczna aparatura jest. Dlatego przyznaje, że pomagał mi mój Sebcio, zszył parę skrawków na maszynie.



niedziela, 14 listopada 2010

Kuchnia na strychu

    Udało mi się pstryknąć dzisiaj parę fotek mojej kuchni, taka trochę smutna i pusta mi wyszła, ale ponieważ mieszkamy tu około pół roku wciąż jeszcze parę rzeczy nie zostało dopracowanych. Meble są oczywiście z mojej ukochanej Ikei :)
    Trochę było przebojów z nią, jechaliśmy aż do Poznania, byłam chyba wtedy w 7 miesiącu ciąży. Jak dotarliśmy na miejsce okazało się, że nie zajmują się już projektowaniem i musimy sami wyrysować projekt choćby odręcznie. Więc razem z moim narzeczonym udaliśmy się do restauracji i przy kawce spędziliśmy 2 godziny na kombinowaniu gdzie jaka szafka ma stanąć. Zrobili nam kosztorys i potem już mój Sebcio pożyczył auto dostawcze od wuja i pojechał drugi raz po kuchnię i 2 szafy :)
    Tyle było zamieszania z tym pakowaniem, że jak już wrócił do domu to na miejscu okazało się, że brakuje drzwi od jednej z szaf. Dopiero po 2 miesiącach udało nam się je skompletować i to w gdańskiej Ikei.
    Cały montaż to oczywiście zasługa mojego ukochanego


    Zamiast płytek zdecydowałam się na płytę pilśniową, która wygląda jak tapeta, świetnie się sprawdza bo wystarczy przetrzeć i nie trzeba czyścić fug, czego nie cierpię. Półkę wycieliśmy z resztek blatu, który nam został, starczyło jeszcze na dwie półeczki do sypialni.


    Okap rozbiony ze stali nierdzewnej na zamówienie u mojego wujka, w sklepach nie było żadnego, który by pasował, niestety zewzględu na skosy nie mogę zamontować żadnych szafek ściennych.


   Na szczęście narożne szafki są niezwykle pakowne. Udało nam się wcisnąć troszkę większą lodówkę niż w planach początkowych. Uff, nie wiem jakbyśby się pomieścili z mniejszą.

sobota, 13 listopada 2010

Sobotnie zakupy

Dzisiaj był piękny, słoneczny dzień więc wybraliśmy się na spacer po mieście i takie oto cudności udało mi się zakupić, będą pięknie wyglądały na choince.

piątek, 12 listopada 2010

Mój skarb

Przedstawiam wam moją Zosieńkę. Skończyła 5 miesięcy i ostatnio bardzo jej się spodobało przekręcanie na brzuszek, całymi dniami zawzięcie ćwiczy tę nową umiejętność. Teraz już smacznie śpi, a rano obudzi mnie jej uśmiech.

Pierwsze kroki...


Otóż stawiam pierwsze kroki na blogu i cała ta wyższa technika, komputery wymaga ode mnie owsojenia się, zacznę więc może od wrzucenia zdjęcia mojej pierwszej od prawdopodobnie czasów dzieciństwa robótki ręcznej. W planach mam uszycie królika, ale jako świeżo upieczona mamusia bardzo absorbującej córeczki Zosi nie bardzo mogę znaleść na to czas. Znalazłam już odpowiednie materiały i czekają już sobie w kartonie w kącie aż znów najdzie mnie ochota.