piątek, 17 czerwca 2011

Moja Zosieńka skończyła roczek.

    Mój mały brzdąc ponad tydzień temu skończył roczek. Z tej okazji zorganizowaliśmy huczną imprezkę, było dużo dzieci, a nasza gwiazdeczka oczywiście dusza towarzystwa rozbawiała wszystkich gości, ale zanim pokażę fotki urodzinowe to nadrobię trochę blogowe zaległości. Na regale pojawił się dawno zapomniany, przywieziony kiedyś z Pragi obrazek.




  
Piękna hortensja poniżej to pierwsze kwiatki od córci z okazji dnia matki, już posadzone w ogrodzie, obecnie z zielonego przeobraziły się w bardziej czerwone, ale to przy okazji jak pstryknę parę fotek ogrodu, na razie jeszcze przechodzi etap przeobrażeń.




A tu jedno ze spełnionych marzeń, urocza ceropegia na którą wreszcie udało mi się natrafić w sklepie ogrodniczym. Po przeczytaniu paru artykułów okazuje się prosta w uprawie, więc jakby tu powiedzieć w sam raz dla mnie. W następną wiosnę planuję przesadzić ją do większej doniczki.


A to już moje ostatnie zdobycze z niedzielnego targowiska, są przeurocze i jak je zobaczyłam nie mogłam się im oprzeć. Naszej rodzimej produkcji porcelany. Cena za dwa to 12 zł, chyba nie najgorzej. Zakupiłam też koszyk wiklinowy na rower, który planuje pomalować na biało i dodać czarne napisy, ale to już w przyszłym poście jak uda mi się znaleść na to trochę wolnego czasu, bo z tym osatnio krucho. Praca na pół etatu, a po powrocie do domku biegniemy z Zosią na plac zabaw, żeby powdychać jak najwięcej świeżego powietrza i zająć czas mojej rozbrykanej córeczce.


A tu już Zosia rozpakowująca prezenty i dmuchająca swoją pierwszą w życiu świeczkę, niewiarygodne jak ten czas szybko zleciał i jak ten mały brzdąc uróśł i jaki mądrzejszy staję się z dnia na dzień.



Oprócz placu zabaw chodzimy też na łąkę zrywać kwiatki, to nasz ostatni bukiet. Zosia pomaga mi zrywać  i uwielbia je wąchać, keidy ostatnio w sklepie ogrodniczym wybieraliśmy kwiatki do ogródka wąchała wszystkie napotkane po drodze. Wąchanie polega na zbliżaniu noska i dmuchaniu w kwiatek, no i oczywiście nie może trzymać żadnego kwiatka dłużej niż parę sekund bo zaraz sie nim zajada ;)




Nasz działkowy ogródek bywa trochę zaniedbywany, dlatego pielenie odbywa się w ekspresowym tempie za jednym zamachem i tak właśnie sobie ostatnio przypiekłam plecy. Wszystko pięknie już wzeszło razem z chwastami oczywiście, nie dawno poczyściliśmy grządki, a tu już znowu zarośnięte, w przyszłym roku obiecujemy sobie więcej trawy, no i czywiście zaczniemy stawiać domek. W tym niestety trudno coś oporządzać przy malutkiej Zosi, a to coś skubnie, a to napakuje ziemi do buzi, a to znów łazi po grządkach. Trzeba mieć oczy wokół głowy.