czwartek, 31 maja 2012

Ostatni dzień maja

   Podsumowując w maju dość sporo się działo. Było i zimno i trochę ciepło. Dużo dni spędzonych w ogrodzie, pierwsze imprezy plenerowe w mieście, zaliczone dwie przejażdżki rowerowe, komunia rodzinna. Było też dużo kwiatów i zmian mniej pozytywnych. 
   Ale ja tam wolę czerwiec, jutro dzień dziecka, później urodziny męża, następnie mojej Zosieńki, dodatkowe dni wolne spędzone naszą trójeczką i miejmy nadzieję wreszcie prawdziwa letnia pogoda.





   Czyż ten kolor nie jest powalający...Czy ktoś z was powie mi co to za kwiatki, zerwałam na działce u rodziców i jestem nimi oczarowana.




   Piwoniami obdarowane zostały wszystkie kobitki na dzień matki.  Lubię zerwać takie nierozkwitnięte, dłużej postoją i pocieszą oko.
   Na naszym miejskim ryneczku prawdziwe zatrzęsienie, w zeszłym tygodniu był ruch jak nigdy, to chyba ładna pogoda się do tego przyczyniła. Oprócz świeżych warzyw wróciłam z kilkoma zdobyczami. Dzisiaj prezentuje tylko jeden, bo reszta to niespodzianka na urodziny mojego M.



   Taka taca marzyła mi się od dawna, może nie jest dokładnie taka jaką bym chciała ale to już coś i ta cena. Pan wyskoczył, że 5 zł, a ja się jeszcze utargowałam złotówkę, no skoro na styl marokański to obowiązkowo trzeba było się targować ;)


   
   Życzę wam wspaniałego czerwca. A sobie ukończenia projektów, które zaczęłam już w połowie maja. Aż wstyd się przyznać, ale już 2 tygodnie maluję pewną szafeczkę, położę jedną warstwę i czekam tydzień ( nie żeby farba tak długo schła ;) Tak samo jest z pewnym stolikiem, szlifowanie jego to żmudna robota, poszlifuję 20 minut i mi się odechciewa, może do końca czerwca skończę, upsss zapomniałam że potem trzeba go jeszcze pomalować.
   Tymczasem. Jutro ryneczek, muszę kupić dużo jajek bo planuję zrobić tort bezowy. Trzymajcie kciuki!

czwartek, 24 maja 2012

Samotność liczb pierwszych

 
    Spontaniczny wypad do kina w środku tygodnia. 
Coś ambitniejszego
 Dobrze, kiedy za 10 zł można wyjść z kina i wciąż rozmyślać o filmie.

czwartek, 17 maja 2012

Wyzwanie nocniczkowe...

   Od dwóch dni ostro zawzięłam się, żeby nauczyć córcię korzystania z nocniczka, w czerwcu skończy dwa latka i przydałoby się żeby zaczęła chodzić wreszcie bez pieluszki.
    Pewnie jesteście ciekawe jak nam idzie. Pierwszy dzień oczywiście stosik zasikanych ciuszków. Dzisiaj rano jak tylko wstała od razu posadziłam ją na nocniczek i sukces nagrodzony brawami, ale z rana to raczej nie trudne jest bo już nie raz załatwiła się do nocniczka, później dziadkowie trafili na dobry moment i kolejny mały sukces. Niestety reszta dnia spędzona na dworzu więc oczywiście korzystaliśmy z pieluszki, wieczorem siedziała co pół godziny na nocniku i latała z gołą pupą, non stop ściągała skarpetki i spodnie. Już brak mi sił bo pewnie lada moment nabawi się kataru. Oczywiście siusiu było na parkiecie w salonie  ;)
   Nie poddaję się jednak i od jutra zaczynam od początku. 
   A może wy macie jakieś sprawdzone sposoby?
   Jeden mały plus tego wyzwania udało mi się pstryknąć parę fajnych fotek jak Zosia siedziała spokojnie na nocniczku.






   Ostatnio bardzo podoba mi się naturalne drewno, oczywiście dalej jestem pod ogromnym wrażeniem wszystkiego co pobielone i białe.



   Taki naturalny plaster wycięty z pieńka może służyć jako bardzo fajna podstawka, niestety ubolewam na brak urządzenia, którym można by go ładnie, równiutko wyciąć. Trudno, muszę się zadowolić takim ;)


Pozdrawiam gorąco! 
Jeszcze piątek i weekend :)


niedziela, 13 maja 2012

Pracowity maj

   Od jakiegoś czasu na innych blogach widziałam piękne bzy w wazonach, zdjęcia w przeróżnych aranżacjach, cudności. I kiedy w innych częściach Polski cieszyłyście już swoje oczy i nosy bzami u nas wyglądało to tak...



   Aż do dzisiejszego dnia, teraz i ja mogę cieszyć się cudnymi bzami. Oczywiście zapragnęłam białych, których nie ma w okolicy. No z wyjątkiem jednego małego krzaczka, ale nie miałam serca go ogołocić, dlatego też podczas dzisiejszej wycieczki samochodowej po okolicy wypatrywałam białych okazów. 


   Na razie trochę oklapłe i jeszcze nie do końca rozwinięte, tak wyglądały po paru godzinach w aucie. Zapach bezcenny, no i obiecałam sobie biały krzaczek w ogrodzie, żeby następnym razem mieć je pod ręką.


   O figurce jeszcze wam nie pisałam. Wygrałam ją na aukcji internetowej, moja radość była ogromna. Szukałam takiej dla naszego mieszkanka, ucieszyła też mojego M, a Zosia na jej widok powiedziała tylko : Amen. Już zawsze będzie z nami w opiece nad naszym domem.



   Nie byłabym sobą gdybym oparła się moim ukochanym kwiatom. Niezapominajki nieodzownie kojarzą mi się z dzieciństwem. 
   Mój M zawiózł nas dzisiaj do lasu, żeby pokazać nowe miejsce przeznaczone na ognisko i grilla w pięknym zacisznym miejscu. Kiedy tylko wyszłam z auta jakieś 5 metrów od nas przebiegła sarna, niesamowite wrażenie, a w trakcie jazdy przed maską samochodu do lotu wystartował ogromny bocian.


   Ja tu o kwiatkach, ptaszkach, a tymczasem miało być o pracowitym maju. Było mnie tu mało ostatnio bo pogoda sprzyjała ogrodowym porządkom i przygotowywaniem domu na sezon letni.
   Zaczęłam od sadzenia pelargonii w donice, mój M z moim tatą zajęli się wylewaniem nowego murka, poszerzaniem i kładzeniem polbruku, potem było sianie trawy, przesadzanie, czyszczenie grilla, rozkładanie namiotu, czyszczenie płytek balkonowych, malowanie barierek balkonowych. A na dokładkę zaczęliśmy wreszcie oczyszczać stolik, który zakupiliśmy wieki temu i zaczęłam malować szafkę, która cierpliwie czekała na swoje 5 minut. Ale o tym pewnie w kolejnych postach.



   Murek ma zyskać jeszcze jakąś ładną drewnianą oprawę, ale być może w następnym roku, dwa dość spore krzaki bukszpanów dostaliśmy od sąsiadów.


   To tylko mała część tego co posadziłam w tym roku w donicach, ale jeszcze bidulki nierozkwitnięte.





   Nie może zabraknąć fotek mojej kochanej Zosieńki ;) Kiedy mamusia z tatusiem ciężko pracowali córcia spędzała czas w piaskownicy lub na spacerach po plaży z dziadkami. Na zdjęciu poniżej z dwoma prababciami na pierwszym grillu w naszym ogrodzie.





   Jutro też ma być raczej zimno więc zapowiada się dzień spędzony w domu. Zosia pewnie będzie niepocieszona, ale wreszcie będę się mogła wziąść za ogarnianie domu.

   Udanej niedzieli !