Moja nieobecność w świecie blogowym zostaje usprawiedliwiona. Jak widać na załączonej fotce dużo się ostatnio u mnie działo, sporo było nerwów, przygotowań, ale już jesteśmy oficjalnie małżeństwem, chociaż już od dawna tak się czuliśmy i praktycznie nic się nie zmieniło, oprócz mojego nazwiska :)
Wakacje upłynęły szybko, nie bardzo miałam czas na swoje przyjemności, w między czasie nakupiliśmy dość sporo drobiazgów, które wymagają drobnej renowacji, więc mam nadzieję, że w porze jesiennej będę miała wam okazję pokazać trochę zmian u nas.
Niestety ostatnimi czasy musieliśmy totalnie przeorganizować nasze mieszkanko, na niekorzyść pod względem estetycznym, jednakże na koszt bezpieczeństwa naszej Zosieńki, która uwielbia się wspinać i ściągać wszystko co znajdzie się na jej wysokości, a z dnia na dzień przybywa jej centymetrów i kolejne rzeczy muszą lądować na coraz to wyższych półkach.
Razem z mężem mieliśmy postanowienie sprezentować sobie w prezencie ślubnym aparat fotograficznym wysokiej jakości, dlatego wstrzymuje się na razie ze zdjęciami, licząc że już wkrótce spełnimy swoje postanowienie i moje fotki będą pierwszej jakości, a nie kiepskie jak dotychczas.
Wrzucam też fotkę mojej Zosieńki, ach jak ona szybko rośnie i jaka bystra i cwana jest ;) To niewiarygodne, że taki maluch tyle potrafi...
Apropos ślubu i wesela było super. Msza przebiegła bardzo uroczyście, przepięknie udekorowany kościół przez siostrę zakonną, a w trakcie mszy mieliśmy znajomą, która zaśpiewała dla nas dwie piosenki, aż wszyscy bili jej brawa. Zosia sypała dla nas kwiatki, pod kościół zajechał po nas stary samochód milicyjny, a pan "milicjant" skuł nas w kajdanki i odprowadził do wozu :)
Później już na sali odtańczyliśmy pierwszy taniec, zaczeliśmy od spokojnej piosenki "Everything" Michael Bubble, żeby w połowie już zacząć szaleć i wygłupiać się do "Do you love me" The Counters :) Goście byli zachwyceni, a my cały już stres wreszcie mieliśmy za sobą.
Niestety do tej pory nie doczekaliśmy się podróży ślubnej, wciąż nie możemy wyrwać się z pracy, może w zimę pojedziemy na narty, a na wiosnę odwiedzimy Wielką Brytanię :)