niedziela, 14 listopada 2010

Kuchnia na strychu

    Udało mi się pstryknąć dzisiaj parę fotek mojej kuchni, taka trochę smutna i pusta mi wyszła, ale ponieważ mieszkamy tu około pół roku wciąż jeszcze parę rzeczy nie zostało dopracowanych. Meble są oczywiście z mojej ukochanej Ikei :)
    Trochę było przebojów z nią, jechaliśmy aż do Poznania, byłam chyba wtedy w 7 miesiącu ciąży. Jak dotarliśmy na miejsce okazało się, że nie zajmują się już projektowaniem i musimy sami wyrysować projekt choćby odręcznie. Więc razem z moim narzeczonym udaliśmy się do restauracji i przy kawce spędziliśmy 2 godziny na kombinowaniu gdzie jaka szafka ma stanąć. Zrobili nam kosztorys i potem już mój Sebcio pożyczył auto dostawcze od wuja i pojechał drugi raz po kuchnię i 2 szafy :)
    Tyle było zamieszania z tym pakowaniem, że jak już wrócił do domu to na miejscu okazało się, że brakuje drzwi od jednej z szaf. Dopiero po 2 miesiącach udało nam się je skompletować i to w gdańskiej Ikei.
    Cały montaż to oczywiście zasługa mojego ukochanego


    Zamiast płytek zdecydowałam się na płytę pilśniową, która wygląda jak tapeta, świetnie się sprawdza bo wystarczy przetrzeć i nie trzeba czyścić fug, czego nie cierpię. Półkę wycieliśmy z resztek blatu, który nam został, starczyło jeszcze na dwie półeczki do sypialni.


    Okap rozbiony ze stali nierdzewnej na zamówienie u mojego wujka, w sklepach nie było żadnego, który by pasował, niestety zewzględu na skosy nie mogę zamontować żadnych szafek ściennych.


   Na szczęście narożne szafki są niezwykle pakowne. Udało nam się wcisnąć troszkę większą lodówkę niż w planach początkowych. Uff, nie wiem jakbyśby się pomieścili z mniejszą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz